Jak schudłem 35 kilogramów - od czego zacząć

Jak schudłem 35 kilogramów - od czego zacząć

Przede wszystkim zaznaczam, że to nie jest żadna porada, żaden sposób na chudnięcie, to tylko moja historia i garść przemyśleń. Nie mam monopolu na prawdę, rację, to nie jest jedyna historia, sposób, droga.
To tylko chyba może być jakiś przykład, że się da.

Reklama Google. Nie zawsze jest fit ;-)

Zaczęło się to jakoś pod koniec października 2014 roku.
Za każdym razem, gdy poszedłem do lekarza to słyszałem: "bo byłoby lepiej jakby pan schudnął", kurde i to bez względu do jakiego lekarza, i z czym, z zatokami, z bolącą nogą, z przeziębieniem,... mantra... pomyślałem, że boli mnie ta noga często, grać w piłkę nie mogę, chodzić czasem nie mogę, jak rano wstanę to kolana bolą,... zawiązać buty - trudno, ubrania kupić - trudno, żyć - trudno,... Do tego mam super rodzinę i nie chcę za kilka lat wylądować na wózku, czy odpaść na serduszko, bo chciałbym starzeć się z kochaną żoną i patrzeć jak mi dorastają dzieci, a potem wnuki.

Zacząłem od zmiany stylu życia, nie od diety

I z dnia na dzień postanowiłem to zmienić. Nie, nie mowa o diecie. Mowa o zmianie stylu życia. Tak całkowicie, nie odrobinę. Moją największą motywacją było najzwyczajniej zmęczenie tym, że jestem otyły.

To jest ta pierwsza siła, to coś, co powoduje, że chcemy zmienić stan obecny, ogarnąć się i pozornie przyjmując na siebie masę wyrzeczeń - zacząć naprawdę żyć.

Nie jest prosto zacząć. Trzeba powiedzieć: od dziś zmiana. Właśnie,... powiedzieć i przejść do realizacji. Zazwyczaj kończy się na "od jutra". Bo jeszcze piwko z kolegami, bo takie pyszne jedzonko w lodówce,... i koniec. Już na starcie. Kolejny koniec to sytuacja z "negatorem", no może nie koniec, ale straszny ciężar. Już wyjaśniam co to za ów "negator". To domownik nie na diecie. Czyli ty kromka chleba i garść jarzyn, a negator ser pleśniowy, golonka, itp. Patrzysz na to i w d... masz swoją motywację, bo Ci właśnie soki trawienne przeżerają bebechy,...

Następna niedogodność: praca, a odchudzanie

Jak wiadomo praca zazwyczaj w czymś przeszkadza.
W zmianie stylu życia też. Bo po pierwsze: "czasem nie ma czasu" (nie wyjdę z zajęć bo muszę na obiad) no, a po drugie całe stado negatorów.

Kolejna rzecz - finanse

O ile przygotowanie jedzenia w domu, mniejszej porcji powinno działać pozytywnie na portfel, to trzeba by też liczyć się z tym, że jakość kupowanych produktów będzie inna, a co za tym idzie również ich cena. No na szczęście te smaczne niezdrowe rzeczy też tanie nie były. Na przykład wizyty u dietetyka też odchudzają portfel przy okazji. Na przykład koszt leczenia jak się chce zaoszczędzić na dietetyku też może być spory...

Tak więc portfel może, ale wcale nie musi, być przeszkodą.

Nie mam czasu na odchudzanie

No i na koniec super wymówka - nie mam czasu.
Brak czasu jest wszechobecny. Nigdy nie mamy czasu. Mamy czas na lampienie się w TV, na Internet, miliony bzdur, ale nigdy na coś co wymaga wysiłku i poświęcenia. Nie mam czasu czyli "nie chce mi się", "po prostu nie", "mam to gdzieś", "jestem mięczak",... ale żeby ładnie i dobrze brzmiało to mówimy: "nie mam czasu".

Jest jeszcze sprawa głowy, poddania się, akceptacji porażki, spirala typu "żrę bo jestem gruby",... choroby,... nie zawsze da się radę, nie zawsze samemu. Dobrą sytuacją jest gdy ma Cię kto wesprzeć, powie Ci: super, świetnie, tak trzymać. Gdy słyszy się słowa pozytywne, a nie negatywne.

Od czego zacząć dbanie o siebie

Od czego zacząć ? W mojej opinii po tym wszystkim to chyba od umówienia wizyty u dietetyka. Kiedyś odpowiedziałbym na to pytanie w inny sposób, ale z perspektywy czasu widzę to inaczej.

Po pierwsze: będzie prościej, będzie ktoś kto was będzie wspierał, pomagał, informował i radził. Co chwila będziecie się nad czymś zastanawiać, szukać podpowiedzi. Dobrze mieć takiego dietetyka, który będzie tym wsparciem "z grubej rury".

Po drugie: będzie bezpieczniej. Nie zrobicie sobie kuku jeśli dietetyk będzie wiedział o wszystkim co jest związane z waszym chudnięciem.

No i po trzecie: będzie Was to motywować, bo słabo będzie umoczyć pieniądze jakie przeznaczycie na swoją zmianę :-)

Jak przygotować się do wizyty u dietetyka?

Oczywiście do wizyty u dietetyka trzeba się przygotować dobrze.
Wasz czas trzeba wykorzystać optymalnie.

Przede wszystkim zerkamy na stronę, pytamy dietetyka o to, jak się przygotować. Na bank potrzebny jest Wasz rozkład dnia i posiłków oraz ich zawartości. Dobrze jest z tydzień poprowadzić dzienniczek. Notować co robiliście, co i kiedy zjedliście. Spiszcie też wszelkie problemy zdrowotne jakie was dotykają, jeśli macie wyniki jakichś badań - zabierzcie je ze sobą na wizytę.

Szczerze? Jeśli Wasz dietetyk tego wszystkiego od Was nie oczekujcie, to zacznijcie szukać innego.

Pierwsza wizyta jest dłuższa, ale czas szybko płynie, a my chcemy go dobrze wykorzystać więc zadajemy pytania.
I teraz tak: skoro idziemy na wizytę, to zastanówmy się wcześniej, o co chcemy spytać, żeby nie wyjść ze spotkania z pustką w głowie, czy z rodzącymi się pytaniami. Pytania po wizycie i tak się pojawią, spisujcie i pytajcie, za to płacicie. Żeby zadać pytanie trzeba znać część odpowiedzi. Dobrze więc jest troszkę poczytać, o tym co to przemiana materii, jakie są jej typy, co to kalorie, ogólnie liznąć podstaw. Takich informacji jest masa w Internecie.

Moje pytania do dietetyka

Żeby Wam trochę pomóc to proszę oto moje pytania:

  • Ile kalorii mam jeść?
  • Co lepiej zjeść kurczak w panierce, czy karkówkę bez?
  • Jakie proporcje Tłuszcze : Białka : Węglowodany?
  • Kalkulatory z Internetu, co o nich myśli?
  • Do jakiej wagi chudnąć?
  • Czy każdy posiłek z warzywami?
  • Jakie sporty ?
  • Proporcje kalorii śniadanie, obiad, kolacja?
  • Ile wody pić?
  • Co pic oprócz wody?
  • Czy herbaty owocowe mają dużo puryn?
  • Jaki jeść chleb?
  • Czy błonnik?
  • Jakie ryby?
  • Co z alkoholem, wino?
  • Co z weselem, na które się wybieram?

Pytania prowadzić mają też do decyzji o tym co zmienić i jak, żeby można było z tym żyć.

Można po prostu zrobić tabelkę. Mój przypadek jest prosty, poczytałem książki, pomyślałem i wdrożyłem decyzje w życie :-) Brzmi łatwo, bo dla mnie było łatwe. Co wcale nie oznacza, że będzie łatwe w każdym przypadku. Bo jak na przykład ktoś chce zmienić styl życia, wprowadzić dietę, ale np. musi uwzględniać specyfikę pracy, upodobania, rzeczy, z których nie zrezygnuje, to sprawy się komplikują, no a jak jeszcze dojdą do tego względy zdrowotne...

Ja w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim i po trzech miesiącach od Wielkiej Zmiany :-) zdecydowałem się na takie konsultacje. Dzięki temu mogłem poprawić pewne elementy, upewnić się w wielu sprawach no i zadać kilkanaście pytań, które mnie trapiły. Wiem, że nie robię sobie krzywdy, a jak coś mnie trapi mogę spytać. Śpię spokojnie.

Zastanawiacie się z czyjej pomocy ja korzystałem? To nie tajemnica: www.BarbaraDabrowska.pl

Pamiętajcie jednak o rzeczy najważniejszej. Nie ma co przesadzać, a zmiany MUSICIE ZAAKCEPTOWAĆ. Jeśli nie dacie rady z nimi żyć - porażka zbliża się nieuchronnie. Trzeba znaleźć punkt, w którym nadal chce wam się żyć (choć sam miałem chwile słabości).
Obydwie drogi prowadzą do nikąd: nadmierny zamordyzm i jego brak.

Podstawą do utrzymania się na środku jest odpowiedzenie sobie na dwa pytania:

Z czego jestem w stanie zrezygnować (minimum czasowo)?
Czego na pewno nie poświęcę?

Te odpowiedzi koniecznie przekazujemy dietetykowi. Ja np. generalnie powinienem jeść mniej białka, mniej mięsa, ale to nierealne. I jestem w stanie nie pić piwa, kawy i herbaty(puryny, a miałem dnę moczanową), ale za nic nie oddam MIĘCHA, ZA NIC :-).
Moim szczęściem jest to, że nie przepadam za słodyczami, co powoduje, że rozstanie z nimi było bezbolesne, ale rozstanie się z piwkiem było dla mnie smutne (dobrze, że nie tyje się od kiszonych ogórków i kapusty). Ale czasem jak ktoś nie widzi bez piwa życia i nie jest w stanie z niego zrezygnować - ok, powinien dostosować zmiany do siebie, bo jak je narzuci, a nie zaakceptuje - porażka gotowa.

I coś Wam na koniec tej części napiszę, nawet jeśli nie planujecie wizyty u dietetyka, wszystkie opisane czynności musicie wykonać. Tylko będzie nieco ciężej bo nie będzie wsparcia fachowca.